Zgodnie z coroczną tradycją, w grudniu zwykły pojawiać się wszelkiego typu podsumowania minionego roku. Nie mogło więc zabraknąć również mojego podsumowania zmian w obszarze dostępności, jakie zachodziły w systemach tworzonych przez firmę Apple. Czujni prenumeratorzy Mój Mac Magazyn, oczywiście mogli już o tym poczytać w grudniowym numerze. Jednak dla wszystkich, którym umknął ten artykuł, poniżej przytaczam go w całości. Cały grudniowy oraz wszystkie pozostałe numery MMM możecie odnaleźć w
archiwum magazynu.
Dostępność Apple Anno Domini 2017
W świecie technologii, UX designerów, a przede wszystkim w oczach użytkowników o specjalnych potrzebach, firma Apple od lat wyznacza standardy dostępności, co roku poszerzając zakres oferowanych przez siebie usług i urządzeń, zaprojektowanych w dostępny, czyli uniwersalny sposób. Regularnie podnoszona poprzeczka sprawia, że na polu dostępności informacji i urządzeń elektronicznych, inni technologiczni giganci nadal pozostają daleko w tyle. Jednak ten wizerunek firmy, momentami aż do przesady dbającej o kwestie dostępności, w roku 2017 został nieco nadwątlony.
Problemy zaczęły się wraz z pojawieniem się nowych systemów operacyjnych iOS oraz macOS. Naturalnie nikt z beta testerów nie spodziewał się, że od pierwszych ich wersji, wszystko będzie działało bezbłędnie. W miarę upływu czasu i pojawiania się systemów z kolejnymi, wyższymi cyferkami, błędów, w tym również z obszaru dostępności, systematycznie ubywało, lecz nadal spora grupa tych ostatnich nie była poprawiana. I to co w sposób naturalny jeszcze można wybaczyć wersji testowej, w finalnym systemie staje się już nieakceptowalne.
I niestety tak też się stało w przypadku tegorocznych systemów iOS oraz macOS. Co więcej, od chwili ich premiery upłynęły już trzy miesiące, a nadal niewiele się zmieniło w tym obszarze. Błędy dostępności, które występowały we wczesnych betach iOS, ciągle są obecne w najnowszych, oficjalnych wersjach tego systemu. Z kolei High Sierra momentami potrafi wręcz uniemożliwić użytkownikom technologii asystujących korzystanie z systemu macOS. Przykładowo osoby niewidome nie są w stanie z natywnym programem odczytu ekranu obsłużyć serwisu YouTube, lub dowolnego innego portalu internetowego zawierającego dynamiczną treść. System po prostu raz za razem restartuje aplikację VoiceOver, za pomocą której niewidomi zapoznają się z informacją prezentowaną na ekranie ich komputerów.
Całości tego nieprofesjonalnego wizerunku dopełniają niespełnione obietnice, złożone w trakcie oficjalnych prezentacji wspomnianych systemów. Przykładowo w przypadku iOS, firma z Cupertino obiecała swym użytkownikom, wyposażenie go w czytnik kodów QR oraz oprogramowanie OCR, umożliwiające rozpoznawanie tekstu na wykonanych fotografiach. I o ile pierwsza opcja została w pełni wdrożona i działa znakomicie, o tyle o drugiej ani widu, ani słychu.
Podobna sytuacja miała miejsce już cztery lata temu, gdy wprowadzany był system iOS7. Jego pierwsze oficjalne wersje nie nadawały się do użytku przez osoby korzystające z technologii asystujących. Pół roku trwało przywracanie go do stanu jako takiej używalności. A w momencie wypuszczenia pierwszej faktycznie stabilnej pod względem dostępności wersji iOS 7.1.2, ogłoszono pojawienie się pierwszej bety systemu iOS sygnowanego cyfrą 8. Niestety, obawiam się, że z identyczną sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku iOS11.
Systemy operacyjne Apple, zaprezentowane Anno Domini 2017, nie przyniosły ze sobą żadnych rewolucyjnych zmian w obszarze dostępności. W latach minionych pojawiały się funkcje, które samą swoją obecnością zachęcały użytkownika do zmiany systemu. Tymczasem nowe opcje zaproponowane w tym roku przez Apple, są jedynie logicznym rozwinięciem istniejących już możliwości i działających funkcji. Do ciekawych nowości w systemie iOS mógłbym jedynie zaliczyć tryb inteligentnej inwersji kolorów oraz odczyt w aplikacjach iTunes i Netflix napisów filmowych przez program VoiceOver. Z kolei w macOS High Sierra wymieniłbym tylko nawigację po dokumentach PDF oraz możliwość użycia wirtualnej klawiatury ekranowej. O systemach watchOS oraz tvOS, nawet nie warto wspominać. Poza niewielkimi zmianami, praktycznie nie oferują one żadnych nowości z obszaru dostępności.
Nie mam pojęcia co doprowadziło do takiej sytuacji. Czy to jakieś zmiany w zespole Apple zajmującym się kwestiami dostępności? Nowy menedżer forsujący własną wizję pracy? A może zmiana priorytetów firmy? Przyczyny w gruncie rzeczy są nieistotne. Liczy się efekt końcowy, a ten w roku 2017 nie jest satysfakcjonujący. Co więcej, pozostawia on niesmak i wiele do życzenia. W moim osobistym odczuciu, Apple aktualnie korzysta z dużego kredytu zaufania wiernych klientów i odcina kupony od wcześniejszej, świetnej roboty. Bo co by nie mówić o błędach i problemach dostępnościowych w najnowszych produktach Apple, to jego konkurencji, w obszarze dostępności, nadal jeszcze sporo brakuje do wspomnianej wcześniej poprzeczki, zawieszonej przez sadowników z Cupertino.
Uważam, że temat dostępności to tylko ułamek problemu. Śledząc fora i podcasty to błędów w zeszłorocznych systemach doświadczają wszyscy, a więc problem jest znacznie szerszy.
Radku, zgadzam się z tobą w pełni, ale akurat w tym krótkim wpisie skupiałem się jedynie na kwestii dostępności. Użytkownicy systemów od Apple ostatnio mają na prawdę sporo różnych problemów. Dlatego warto również podkreślać i te dostępnościowe, aby przez programistów z Cupertino nie zostały one potraktowane po macoszemu. P.S. Nie spodziewam się, aby moje teksty czytano w Cupertino… 😉
Zaskoczyła mnie informacja o niemożności używania np. serwisu YouTube.Ja na MBP Retina late 2013 codziennie korzystam z odtwarzania video i wszystko działa bez restartów.
Apple najwyraźniej testuje cierpliwość swoich użytkowników ale musi uważać, aby struna nie pękła. Dziś użytkownicy niewidomi nie są już skazani na urządzenia z IOS-em, bo mają wybór w postaci urządzeń na Androidzie. Wielu użytkowników z tego korzysta. Co prawda dostępność tych urządzeń nie jest tak dopracowana jak urządzeń z nadgryzionym jabłuszkiem ale da się ich używać. Apple w tym roku zwyczajnie dało ciała – płacąc takie pieniądze można i należy wymagać produktu, który będzie dopracowany. Takie babole jak się w zeszłym roku przytrafiły takiej firmie po prostu nie przystoją. Mamy już IOS-a w wersji 11.2.5 a tu nadal są wstydliwe błędy jak chociażby nie do końca spolszczony interfejs. Co do OCR-a to w jednej z audycji Tyfloradia chłopaki mówili, że on działa ale nie rozpoznaje języka polskiego. To jednak w żaden sposób nie usprawiedliwia firmy. Najwyraźniej zmieniły się priorytety – teraz najważniejszy jest wyścig technologiczny z Google, Samsungiem i LG, kto zrobi lepsze urządzenie i system operacyjny. I o ile sprzętowo klient zyskuje to software’owo już niekoniecznie. Co z tego, że urządzenie ma potężne możliwości, skoro to wszystko nie działa jak należy. Apple uparło się, że co roku musi wypuścić nowy system, nawet jeśli wnosi on niewiele nowego w stosunku do poprzedniej wersji. Ale wydźwięk marketingowy jest duży, bo można zorganizować światową konferencję i pochwalić się, że wyprzedziliśmy konkurencję. A że system jest dziurawy jak przysłowiowy ser szwajcarski – kto by się w Apple tym przejmował.
Adrianie, teraz, po kilku aktualizacjach jest nieco lepiej, a mimo to bardzo często VO anonsuje mi na Youtube jedynie komunikat „Zajęte, zajęte….” i dochodzi do restartu VO. Na szczęście obecnie znacznie rzadziej niż w momencie gdy pisałem ten tekst. 🙁
Miki, masz absolutną rację. Np. aktualnie mamy już pierwszą betę iOS11.3.1 i wiemy, że nareszcie poprawiono w niej pisanie brajlem, ale za to całkowicie popsuto polecenia głosowe, z których poza Siri, w żaden sposób nie da się korzystać. I to jest właśnie takie drażnienie się z klientem. Masz też rację co do OCR w języku angielskim. Czasem gdy mam telefon przestawiony na angielski, to wtedy OCR działa. Co ciekawe, gdy np. wykonuję OCR screena z informacją o aktualizacji systemu w języku polskim, to po rozpoznaniu tekst jest tłumaczony na angielski. Ale to tak jak w przypadku Siri, kolejny dowód na olewanie przez Apple polskiego rynku.