Test komputera Mac Mini z czytnikiem ekranu VoiceOver

Pomimo tego, że komputerów Apple używam od kilkunastu lat, nigdy nie miałem okazji przetestować ich najmniejszej, stacjonarnej wersji – Maca Mini. Krótkie zabawy w sklepach nie dawały możliwości bezpośredniego porównania tego malucha na przykład z Macbookiem Air. Czyli jak twierdzi Apple, z najpopularniejszym przenośnym komputerem na świecie. 😉 Tymczasem ostatnio nadarzyła się taka okazja, z której skwapliwie skorzystałem. Dzięki niej przez dwa tygodnie mogłem do woli testować Mac Mini, a teraz mogę podzielić się z Wami moimi wrażeniami. Jeśli interesuje cię, jak używa się tego komputera z czytnikiem ekranu VoiceOver, to gorąco zachęcam do lektury.

Zestaw komputerowy widziany z góry. W centrum monitor, biała klawiatura. i biała myszka. Po prawej stronie srebrny Mac Mini z logo w kształcie nadgryzionego jabłka na górnej powierzchni obudowy.

Rozpakowanie i pierwsze wrażenia

Logo Lantre, po lewej czarne koło z wyciętymi wewnątrz trzema abstrakcyjnymi kształtami, po prawej czarny napis "lantre".

Maca Mini otrzymałem do testów od firmy Lantre, za co po raz kolejny bardzo dziękuję. Dotarł do mnie zapakowany tak, że z pewnością w transporcie mógłby wytrzymać niejedną przygodę. Dobrą chwilę zajęło mi dobranie się do oryginalnego opakowania, ale w końcu kartonowy sześcian trafił w moje ręce.

Opakowanie to tekturowy klocek o wysokości 13 cm i szerokości 15 cm. Otwiera się tak samo, jak każde inne pudełko skrywające komputer Apple. Gdy uniosłem jego górną część, znalazłem kartonowy podest, na którym dumnie prezentował się Mac Mini.

Ponieważ po transporcie komputer w dotyku był lodowaty, odłożyłem go na bok, żeby ogrzał się do temperatury pokojowej. Uniosłem znajdującą się pod nim kartonową przegródkę i zajrzałem w głąb pudełka. Znalazłem tam otwór w formie szerokiego walca, w którym umieszczono kabel zasilający.

Widok zawartości opakowania mac mini z kablem zasilającym

Niby nic szczególnego, ale ten kawałek przewodu zasilającego odrazu mi się spodobał. Jest dość sztywny, posiada materiałowy oplot i coś, co natychmiast mnie urzekło – zwykłą, płaską wtyczkę. Strasznie irytują mnie dziwne, niewymiarowe kostki, tak chętnie dołączane do sprzętów elektrycznych. Przez nie bardzo trudno podłącza się do listwy zasilającej kilka urządzeń jednocześnie. Wcześniej myślałem, że do nowego Maćka będę musiał ciągnąć przedłużacz. Tymczasem okazało się, że płaska wtyczka idealnie mieści się w ostatnim wolnym slocie listwy, między zasilaczem Macbooka i kostką biurkowej ładowarki MagSafe.

Szukałem, szukałem, ale oprócz nalepek reklamowych w okrągłej kopercie, na dnie pudełka nie znalazłem niczego więcej. Ewidentnie nie tylko sam design komputera, ale także dodatkowe akcesoria są więcej niż minimalistyczne. 😉 A skoro nie było na czym się skupić, wróciłem do naszego głównego bohatera.

Mac Mini wygląda jak płaski, kwadratowy i metalowy klocek. Pamiętam, że gdy ponad 10 lat temu zobaczyłem go po raz pierwszy w paryskim sklepie Apple pomyślałem, że jest to podstawka pod inne sprzęty. Dopiero znajomy, z którym odwiedzałem sklep uświadomił mnie, w jakim byłem błędzie.

Aktualnie Mac Mini swym kształtem do złudzenia przypomina przystawkę telewizyjną Apple TV. Jest od niej oczywiście większy, ale tylko nieznacznie. Posiada niespełna 13 cm szerokości i głębokości oraz 5 cm wysokości. Muszę tu jednak zauważyć, że faktyczna grubość komputera to 4,5 cm. Od spodu urządzenia znajduje się plastikowa, okrągła obudowa głośnika stereo, skrywająca również otwory wentylacyjne. Stanowi ona faktyczną podstawę komputera. A ponieważ średnica głośnika jest znacznie mniejsza niż szerokość całego urządzenia, w ogóle nie jest on widoczny. W efekcie Mac mini wygląda tak, jak by lewitował nad blatem.

Dolne i górne krawędzie srebrnej, aluminiowej obudowy są ostre. Z koleji cztery pionowe krawędzie łagodnie się zaokrąglają. Generalnie całość wygląda bardzo estetycznie, futurystycznie i minimalistycznie. Jak lewitująca, srebrna bryła z wytłoczonym na górnej powierzchni logiem nadgryzionego jabłka, które bez trudu wyczujemy pod palcami. Z uwagi na design tego maleństwa, równie dobrze może stać ono w salonie, sypialni, jak i pokoju do pracy. Wszędzie będzie pasowało.

Mac Mini widziany z przodu i z tyłu. Widoczne są wszystkie porty komputera.

Na froncie komputera, po lewej stronie znajdują się 2 porty USB-C a z prawej gniazdo słuchawkowe Mini Jack 3,5 mm. Na tylnej ścianie, patrząc od lewej strony umieszczono gniazdo kabla zasilającego, Port Gigabit Ethernet, Port HDMI z wyjściem dźwięku wielokanałowego oraz 3 gniazda Thunderbolt 4. Oczywiście mają one postać portów USB‑C, ale oprócz zwykłych zastosowań obsługują także Thunderbolt 4 i USB 4. Co ciekawe, oba przesyłają dane, jak dla mnie z niewyobrażalną prędkością 40 GB/s.

Ostatnim elementem, który zwrócił moją uwagę jest okrągły przycisk znajdujący się w lewym tylnym rogu, od spodu urządzenia. Jest to włącznik Mac Mini. Naczytałem się o nim całych elaboratów, jak to trudno i niewygodnie się go używa. Tymczasem wygląda na to, że wystarczy lekko unieść tę strasznie wielką i ważącą nieco ponad pół kilograma konstrukcję, aby jednym naciśnięciem uruchomić Maćka. Jest to włącznik klikalny. Nie przełączamy go w pozycję włączony i wyłączony. Wystarczy lekko i krótko nacisnąć, aby włączyć lub wyłączyć komputer.

Pierwsze uruchomienie

Skoro już wiedziałem jak wygląda nasz bohater, nadeszła pora aby go uruchomić.

Komputer podłączyłem do prądu. W kolejnym kroku, wpiąłem do niego kabel sieciowy, dostarczając internet bezpośrednio z rutera.. Od razu doceniłem taką możliwość. Standardowo MacBooki a także iMac nie mają portów Ethernet. Zalet internetu dostarczanego drogą kablową w porównaniu do bezprzewodowej łączności Wi-Fi nikomu tłumaczyć nie trzeba. Jednak w tym wypadku na uwagę zasługuje dodatkowy atut w postaci braku konieczności konfiguracji połączenia bezprzewodowego w trakcie pierwszego uruchamiania komputera. Będzie szybciej i łatwiej.

Następny krok to podłączenie klawiatury. To pierwszy element, którego fizycznie nie posiada Mac Mini. Nie miałem w domu klawiatury z wtyczką USB-C, ale za to miałem przejściówkę z USB-A na nowszy standard. Dlatego już po chwili do jednego z frontowych portów podłączałem moją starą, kablową klawiaturę. Przypomniało mi się wtedy, że kilka osób pytało mnie o to, jak korzystać z systemu macOS w sytuacji, gdy dysponujemy jedynie klawiaturą stworzoną dla Windows. A ponieważ moja klawiatura została nawet wyprodukowana przez Microsoft, to zaraz miałem się o tym przekonać w praktyce.

Wcześniej zastanawiałem się czy podłączać Maca Mini do monitora. Stwierdziłem jednak, że spróbuję uruchomić komputer bez wyświetlacza. To kolejny sprzęt, którego fizycznie nie posiada ten malutki komputer.

Nacisnąłem włącznik i po ułamku sekundy usłyszałem sygnał uruchamianego systemu. Przyznam się Wam, że w tej ekscytacji nie zaczekałem na standardowy komunikat systemu macOS, który pojawia się przy jego pierwszym uruchomieniu. Jeśli po włączeniu komputera przez dłuższy czas nie wykonamy żadnej akcji, system odzywa się syntezą VoiceOver i głosowo informuje nas, że w sytuacji, gdy potrzebujemy skorzystać z czytnika ekranu powinniśmy nacisnąć skrót Command + F5. Ja całkiem odruchowo od razu nacisnąłem ten skrót. Oczywiście jeśli korzystamy z klawiatury Windowsowej, to powinniśmy nacisnąć klawisze Alt + F5.

Natychmiast usłyszałem głos czytnika ekranu, który zaanonsował: Aby użyć polskiego jako języka głównego, naciśnij return. Inne języki możemy wybrać naciskając strzałkę w górę lub w dół i dopiero wtedy nacisnąć Return.

I przyznam się Wam, że bardzo mile zaskoczył mnie następny komunikat: Aby bezprzewodowo podłączyć mysz lub gładzik, włącz je teraz, lub upewnij się, że są w trybie łączenia. Wcześniej zastanawiałem się, jak użytkownicy bezprzewodowych klawiatur radzą sobie z pierwszą konfiguracją systemu. Teraz już wiem. Apple pomyślało i o nich. Ponieważ ja miałem już podłączoną kablem standardową klawiaturę, nacisnąłem Return alias Enter, aby przejść dalej.

W kolejnym komunikacie kreator poinformował mnie, że: System macOS posiada wbudowany mechanizm lektorski. Jednocześnie poinstruował, że jeśli nie znam tego rozwiązania, to naciskając klawisz ESC mogę uruchomić jego samouczek, lub Enterem potwierdzić, że potrafię się nim posługiwać i przejść dalej.

Cała dalsza konfiguracja systemu jest standardowa. Różnicę stanowi jedynie brak konieczności ustawiania połączenia sieciowego, ponieważ Maćka podłączyłem kablem do rutera.

Z tabeli wybrałem lokalizację – Polska i kliknąłem przycisk Kontynuuj.
W kolejnym kroku podałem Apple ID i hasło a następnie zweryfikowałem to logowanie na iPhone. Jest to standardowe zabezpieczenie Apple przed nieautoryzowanym użyciem konta Apple ID.
W następnym etapie zaakceptowałem warunki licencyjne. Najpierw musiałem zaznaczyć pole wyboru a dopiero potem kliknąć przycisk Akceptuję.
Kolejny krok to podanie kodu lub hasła, którym będziemy odblokowywać komputer. Wprowadziłem je dwukrotnie i przeszedłem dalej.
Następny ekran dotyczy iCloud. Wyraziłem zgodę na używanie Pęku Kluczy i kliknąłem przycisk Kontynuuj.
W ostatnim oknie zaznaczyłem jeszcze szyfrowanie dysku i po kliknięciu w przycisk Dalej, VoiceOver mógł już wygłosić komunikat: Mac Wita!

Całość uruchamiania nowego Maca Mini zajęła mi jakieś 3 minuty. Oczywiście nie należy uruchamiania mylić z konfiguracją. Ta ostatnia zaczyna się dopiero po pierwszym uruchomieniu komputera.

Pierwszą rzeczą jaką zgłosił mi system była prośba o konfigurację klawiatury. Domyślam się, że w sytuacji, gdybym podłączoną miał oryginalną, bezprzewodową klawiaturę Apple, to ta procedura w ogóle nie zostałaby uruchomiona. Jednak w moim wypadku mogłem przejść tę konfigurację, lub kliknąć w odpowiedni przycisk i przejść ją w innym czasie. Ponieważ jednak później nie chciałem mieć żadnych problemów, odrazu ją uruchomiłem.

Kreator podpowiada nam, które klawisze mamy nacisnąć i na tej podstawie identyfikuje układ oraz rodzaj klawiatury. Całość odbywa się automatycznie i już po chwili mogłem w pełni sterować Mac mini z poziomu klawiatury firmy Microsoft. Na tym etapie warto wywołać pomoc klawiatury VoiceOver. W tym celu naciskamy klawisze VO + k lub Capslock + k, aby zapoznać się z nazwami oraz lokalizacją poszczególnych klawiszy na niestandardowej klawiaturze.

Resztę konfiguracji systemu każdy musi przejść samodzielnie. Na szczęście ja nie musiałem tego robić. Chwilę później, z dziką radością do portu Thunderbolt podpiąłem dysk zewnętrzny zawierający kopie zapasowe Time Machine. System komputera poprosił mnie o podanie hasła do dysku i już mogłem z poziomu Findera uruchomić Asystenta Migracji. Z jego pomocą na nowy komputer mogłem przenieść moje wszystkie programy i ustawienia. Cały ten proces opisałem kiedyś we wpisie pt. VoiceOver i przywracanie kopi zapasowej z backupu Time Machine. Niespełna pół godziny później, po ponownym uruchomieniu systemu, na Mac mini miałem idealną kopię swojego Macbooka.

Uruchomiłem jeszcze oprogramowanie Logitech, za pomocą którego bezprzewodowo podłączyłem klawiaturę tej firmy stworzoną z myślą o użytkownikach systemu macOS. Dzięki temu z poziomu jednej klawiatury mogłem od tej pory obsługiwać i porównywać ze sobą 3 komputery Apple. Maca Mini, Macbooka Air oraz Macbooka Pro. I tak naprawdę, dopiero teraz mogły rozpocząć się prawdziwe testy.

Testowy Mac Mini

Mac mini, którego otrzymałem do testów był w podstawowej konfiguracji. Posiadał czip Apple M4 z 10 rdzeniami procesora, z których 4 zapewniają wydajność, a 6 efektywność. Testowany model dysponował pamięcią RAM w rozmiarze 16 GB oraz dyskiem twardym SSD o pojemności 256 GB. Jeśli chcecie poznać parametry innych modeli tego komputera, to możecie to zrobić klikając w odnośnik
Dane techniczne Mac Mini.

Początkowo chciałem go porównywać do używanych przeze mnie na co dzień dwóch Macbooków – Air z procesorem M3 i 24 GB RAM oraz Pro z procesorem M3 Pro Max i 36 GB pamięci RAM. Jednak bardzo szybko okazało się, że MacBook Pro z procesorem M3 Pro Max jest znacznie wydajniejszy od Mac Mini w jego podstawowej konfiguracji, więc porównanie ograniczyłem do Macbooka Air z czipem Apple M3 z 8 rdzeniami procesora, z których 4 zapewniają wydajność, a 4 efektywność. W tym zestawie Mac Mini posiadał nowszy procesor M4 i o 2 rdzenie więcej. Za to MacBook Air mógł się pochwalić większą o 8 GB pamięcią RAM.

Pierwsze braki

Na początku spodziewałem się, że problemem będzie dla mnie usypianie komputera. Na MacBooku po prostu opuszczam i podnoszę ekran, aby go uśpić lub wybudzić. Tymczasem okazało się, że instalując na klawiaturze przycisk logowania, firma Logitech wiedziała co robi. Gdy klawiaturę mam sparowaną z MacBookami, to pod tym klawiszem podpiętą mam inną aplikację. Jednak na Mac mini ten klawisz okazał się bezcenny. Jego naciśnięcie po prostu usypia i budzi komputer. Osoby, które marudziły na umiejscowienie klawisza zasilania, następne zdanie mogą przeczytać dwukrotnie. Po włączeniu Mac mini do testów, ani razu go nie wyłączyłem. Podobnie jak z innymi komputerami Apple, nie ma takiej potrzeby.

Jednak bardzo szybko zaczęło przeszkadzać mi coś innego. A mianowicie brak czytnika Touch ID. I to do tego stopnia, że skróciłem hasło do komputera, aby je szybciej wprowadzać. Wiem już, że jeśli zdecyduję się na zakup Mac mini, to wraz z nim odrazu zamówię klawiaturę z Touch ID. Bo to nie jest tylko kwestia logowania, ale także wszystkich autoryzacji w Mac App Store, systemie i w trakcie zakupów w internecie.

Innym akcesorium sprzętowym, do którego bardzo mocno przyzwyczaiłem się na MacBookach jest Gładzik. Okazało się dość szybko, że sięgam do niego zupełnie odruchowo i bez zastanowienia. Przyłapałem się na tym dopiero wtedy, gdy zabrakło samego Gładzika. Dlatego myśląc o Mac mini koniecznie muszę uwzględnić dodatkowy zakup Gładzika, lub klawiatury z wbudowanym, zarówno Gładzikiem, jak i czujnikiem Touch ID. W tym miejscu od razu podkreślę, że w trakcie testów ani razu nie napotkałem sytuacji, w której nie mogłem czegoś wykonać z poziomu klawiatury. Część rzeczy po prostu szybciej można osiągnąć z poziomu Gładzika.

A skoro mowa o sprzęcie, którego nie posiada Mac Mini, to zupełnie nie przeszkadza mi brak mikrofonów. Zawsze używam albo słuchawek z mikrofonem, albo podłączam zewnętrzny mikrofon do nagrań. Podobnie ma się kwestia głośnika. Gdy usłyszałem go po raz pierwszy pomyślałem, że tego nie da się słuchać. Jednak gdy zmniejszyłem natężenie dźwięku i zmieniłem głos na rozszerzoną Zosię stwierdziłem, że do pracy z syntezą mowy nie potrzebuję niczego więcej. Do obróbki audio i tak korzystam z profesjonalnych słuchawek a muzyki nie słucham z komputera. Głos VoiceOver jest za to wyraźny i w razie potrzeby może być naprawdę głośny. Jednak gdy zwiększamy poziom głośności, to dźwięki całkowicie tracą głębię i basy. Jeśli ktoś zwykle słucha muzyki z komputera, to zdecydowanie będzie musiał do Maca Mini podłączyć jakieś dodatkowe nagłośnienie. Wbudowany głośnik stereo w niczym nie przypomina sześciu głośników Macbooka Air czy Pro. A brzmienia iMaca to już w ogóle nie można porównywać.

Nie wiem jak w waszym wypadku, ale ja często biorę udział w różnych spotkaniach lub szkoleniach online. Do tego często muszę mieć włączoną kamerę. Na MacBookach nie ma z tym najmniejszego problemu. Jednak Mac mini kamery nie posiada. Gdybym się zdecydował na jego zakup, to musiałbym albo dodatkowo zainwestować w kamerę, albo zacząć korzystać z kamery iPhone, przewodowo lub bezprzewodowo podłączonego do komputera. Jest to oczywiście możliwe, ale skutecznie eliminuje możliwość korzystania z telefonu w trakcie spotkania.

I na koniec największy z nieobecnych, czyli ekran komputera. Myślałem, że jako osoba niewidoma używająca Maca Mini będę musiał albo faktycznie korzystać z zewnętrznego monitora, aby system macOS w ogóle zechciał działać, albo konieczne będzie kombinowanie z jakimiś wtyczkami, które będą oszukiwały system informując go, że podłączony jest zewnętrzny wyświetlacz. Na szczęście moje obawy były płonne. Po sprawdzeniu w Ustawieniach przekonałem się, że macOS domyślnie przyjmuje, że do komputera podłączony jest ekran o rozdzielczości 1920 × 1080. Dla pewności wykonałem kilka zrzutów z nieistniejącego wyświetlacza i okazało się, że system macOS nie ma problemu z generowaniem takich screenów, nawet jak nie posiada żadnego ekranu czy monitora.

Przez cały okres testów ani razu nie pomyślałem o ekranie. Jednak ten temat nieoczekiwanie wypłynął w trakcie przywracania Maćka do ustawień fabrycznych. Zwątpienie pojawiło się w momencie gdy zaakceptowałem już wszystkie zmiany i komputer powinien uruchomić się ponownie. Powinien? Czy jednak nie? Proces przywracania już się zakończył? A może jeszcze trwa i nie powinienem go przerywać? Był to jedyny moment, w którym nie miałem informacji zwrotnej na bieżąco przekazywanej przez VoiceOver. Odruchowo sięgnąłem po iPhone, aby zrobić zdjęcie ekranu i za pomocą Be My AI przekonać się na jakim etapie jest proces przywracania do ustawień fabrycznych. I dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie miałem czego fotografować.

Problem z jednorazowym brakiem informacji zwrotnej mogłoby rozwiązać chwilowe podłączenie Mac Mini kablem HDMI do zwykłego telewizora. Jednak czy to jest sytuacja jednorazowa? Finalnie nie musiałem korzystać z monitora. Wystarczyło tylko chwilę poczekać. Ale była to najlepsza, praktyczna sytuacja, w której rzeczywiście przez chwilę odczułem brak wyświetlacza.

Codzienna praca na Mac Mini

Początkowo, gdy pracowałem na Mac Mini, cały czas czujnie porównywałem zachowania obu komputerów. Macbooka Air używam codziennie w pracy, jako podstawowego komputera. Dlatego bez trudu mogłem określić, co działa szybciej, wolniej, lub inaczej. A jeśli miałem wątpliwości, to jednym naciśnięciem klawisza klawiatury mogłem przełączyć się na drugą maszynę i wykonać dokładnie tę samą operację.

I szybko przekonałem się, że przy podstawowych działaniach, takich jak praca z tekstem, pisanie maili czy serfowanie w sieci, między tymi komputerami bardzo trudno było doszukać się jakiejkolwiek różnicy. Po tygodniu testów zauważyłem tylko dwie.

Pierwsza polega na tym, że Mac mini działa bardziej dynamicznie. Przy pracy z VoiceOver jest to wyraźnie odczuwalne. NIe są to różnice sprawiające, że mógłbym powiedzieć na przykład, że MacBook jest zdecydowanie wolniejszy. Absolutnie nie! Jednak przy mojej standardowej pracy, gdy szybko piszę, przełączam się między wieloma dokumentami, otwieram je i zamykam. Ta dynamika po prostu jest wyraźnie zauważalna na Mac mini. Air działa płynnie, ale stacjonarna wersja komputera działa po prostu dynamicznie. Wiem, powtarzam się, ale to słowo najlepiej oddaje tę różnicę. Najłatwiej można ją zaobserwować przy otwieraniu dokumentów Microsoft Office w aplikacjach należących do tego pakietu.

Drugą rzeczą, którą zauważyłem na Mac mini, to brak charakterystycznych komunikatów VoiceOver: „Zajęte, zajęte” albo np. „Kalendarz nie odpowiada”. MacBook Air pomimo swoich 24 GB pamięci RAM od czasu do czasu potrafi uraczyć mnie takim komunikatem. Na przykład w aplikacji Poczta czy Kalendarz. Zwykle tuż po wybudzeniu systemu, gdy przełączam się między tymi aplikacjami, a one jednocześnie się odświeżają i próbują się aktualizować. Dzieje się to bardzo rzadko. Może raz na miesiąc, ale jednak. Przy mniejszej pamięci RAM na MacBooku Air z procesorem M3 taka sytuacja występuje znacznie częściej. W ciągu testów Mac mini trwających jedynie dwa tygodnie, ani razu nie usłyszałem tego komunikatu. Teoretycznie mogłem mieć szczęście. Sądząc jednak po wspomnianej dynamice i okolicznościach, o których napiszę za chwilę myślę, że bardzo trudno będzie sprawić, aby ten malutki komputerek stacjonarny dostał zadyszki z VoiceOver. Pod tym względem przypomina Macbooka Pro, na którym podobny komunikat usłyszałem dosłownie dwa razy, w trakcie kilkunastu miesięcy jego użytkowania.

Bardziej zaawansowane działania

Prawdziwe różnice w wydajności porównywanych komputerów pojawiły się w trakcie wykonywania zadań zdecydowanie bardziej obciążających procesor. Regularnie zdarza mi się wykonywać trzy tego typu aktywności, więc na nich sprawdziłem co potrafi Mac mini oraz jak jego wydajność wygląda na tle porównywanych komputerów.

Pierwszym zadaniem, które wykonuję regularnie jest przeszukiwanie bardzo dużych dokumentów o wielkości od kilku do nawet kilkudziesięciu megabajtów. Zwykle MacBook Air najpierw długo otwiera taki dokument, a potem bardzo długo go przeszukuje. Przy tak dużych plikach różnicę w wydajności widać nawet między poszczególnymi edytorami. Przykładowo edytor iTExtExpress dokumenty przeszukuje szybciej niż systemowy TextEdit.

Testy prowadziłem z plikiem logów serwerowych o wielkości 45 MB. Już na etapie otwierania w systemowym edytorze TextEdit, Mac mini radzi sobie szybciej niż MacBook Air. Jednak na procedurze wyszukiwania oba komputery dokładnie w ten sam sposób zawieszają się na kilka minut. Jednak gdy ten sam plik otworzyłem w programie iTExtExpress – ponownie szybciej w Mac mini, to właśnie ten stacjonarny miniaczek był w stanie znacznie szybciej odnaleźć poszukiwane frazy.

Kolejnym zadaniem wykonywanym przeze mnie regularnie, a które potrafi mocno obciążyć procesor jest konwersja wielu dokumentów z jednego formatu na inny. Jeśli kwestia dotyczy jednego pliku, to oczywiście żadnych różnic nie zauważymy. Jeśli jednak, tak jak ja to najczęściej wykonuję, za jednym razem konwertujemy ponad 100 dokumentów, to różnica w wydajności jest bardzo widoczna.

Do konwersji korzystam z aplikacji Calibre, której działanie nieco usprawniłem za pomocą systemowego Automatora. Jednym skrótem klawiszowym konwertuję wiele plików. Jeśli ich liczba przekracza 100, to czas konwersji różni się nawet o kilkadziesiąt sekund na korzyść Mac mini.

Okazało się jednak, że najłatwiej będzie mi zmierzyć wydajność porównywanych komputerów na trzecim zadaniu. Jest nim automatyczne tworzenie napisów do nagrań video. Robię to regularnie i widzę jakie trudności z wydajnością potrafi mieć każdy komputer.

Do testu porównawczego wykorzystałem piętnastominutowe nagranie z Mojej Szuflady dotyczące aplikacji Oorion. Jako narzędzia rozpoznającego mowę i automatycznie tworzącego napisy użyłem programu Aiko. Na każdym z komputerów uruchomiłem ten sam proces i zmierzyłem czas realizacji zadania. Wyniki przedstawiają się następująco:

  • MacBook Air – 4 minuty i 27 sekund;
  • Mac mini – 3 minuty i 36 sekund;
  • MacBook Pro – 2 minuty i 31 sekund.

Testowany Mac Mini poradził sobie z zadaniem o ponad 19% szybciej niż porównywany MacBook Air. Jak doskonale widać po podanych czasach, MacBook Pro jest nadal o ponad 30% szybszy od Mac mini i o ponad 43% wydajniejszy od Macbooka Air. Stanowi to również najlepszą informację dla osób, które przy zakupie komputera Apple chcą kierować się wydajnością.

Podsumowanie

Odkąd kilkanaście lat temu po raz pierwszy zobaczyłem komputer Mac mini, chciałem go przetestować. Jednak poza krótką zabawą w sklepie, nigdy nie było okazji. Dwukrotnie miałem go nawet w koszyku zakupowym, ale ostatecznie zmieniałem zdanie i wybierałem komputer w formie laptopa. I zastanawiam się dziś, czy to nie był błąd.

Do pełni obrazu przytoczę jeszcze tylko aktualne ceny w regularnej dystrybucji. Testowany Mac mini kosztuje niecałe 3000 zł. Tymczasem porównywany z nim MacBook Air niedawno kosztował prawie 8000 zł. O cenie Macbooka Pro nawet nie wspomnę. Jednak gdy sięgniemy do konfiguratora sprzętu, to nagle okaże się, że w cenie niespełna 7500 zł możemy mieć Mac Mini z procesorem M4 Pro, z dwunastoma rdzeniami, pamięcią 24 GB RAM i dyskiem 512 GB. Czyli Miniaka, który swoją wydajnością dwukrotnie przewyższa droższego Macbooka Air. A mówiąc dokładnie, bazując na dostępnych w internecie testach porównawczych – benchmarkach, tańszy Mac mini jest wydajniejszy o ponad 55% w zaawansowanych działaniach i o ponad 13% w codziennej pracy biurowej. Jeśli do tego dobrze przepatrzycie ceny resellerów, to takiego mocarza będziecie mogli przytulić za nieco ponad 6 tysięcy zł.

Logo Apple i oznaczenie procesora M4

W chwili, gdy pisałem powyższe słowa, Apple zaprezentowało odświeżoną wersję Macbooka Air z dziesięciordzeniowym procesorem M4 i 16GB pamięci RAM w podstawowej konfiguracji. Aktualnie rozbudowana wersja, zbliżona konfiguracją do testowej, tj. z dyskiem o pojemności 512GB i pamięcią 24GB kosztuje w Polsce niespełna 8000 zł. Ponieważ w internecie nie ma jeszcze żadnych benchmarków możemy jedynie się domyślać, że w pracy biurowej taka wersja będzie już nie do odróżnienia od swojego stacjonarnego, mniejszego brata. Jestem jednak pewien, że nadal Mac Mini w przytoczonej wcześniej konfiguracji będzie nie tylko tańszy, ale także wydajniejszy o jakieś 40% w zadaniach wymagających więcej mocy. Warto w tym miejscu przypomnieć, że procesor Macbooka Air jest chłodzony pasywnie. Za to Mac Mini posiada duży wentylator, potrafiący dobrze schłodzić rozgrzane rdzenie, co bezpośrednio przekłada się na wydajność przy dłuższej pracy. I nie, nie udało mi się sprawić, aby Mac Mini włączył wentylator w trakcie wykonywanych zadań. Usłyszałem go tylko raz w momencie, gdy przywracałem komputer do ustawień fabrycznych i nie działała zwykła kontrola temperatury.

Pamiętam, że przed wyborem Mac mini powstrzymał mnie brak pewności, czy ten komputer będzie mógł pracować bez monitora. Na biurku nie mam miejsca na osobny wyświetlacz. Dziś już wiem, że go nie potrzebuję. Klawiaturę, mikrofony, słuchawki – cały ten sprzęt peryferyjny i tak już posiadam. Myślę więc, że dziś mój wybór byłby inny. Pewnie dokupiłbym kamerę, klawiaturę z Touch ID i Gładzik, ale wynika to tylko z moich kilkunastoletnich przyzwyczajeń z użytkowania Macbooka. Ktoś, kto przesiada się z komputera z systemem Windows, nawet nie zauważy tego braku.

Reasumując, uważam, że Mac mini to komputer dla dwóch grup użytkowników – bardzo wymagających oraz takich, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z komputerami Apple.

jeśli szukasz mocnej jednostki roboczej, to Mac mini jest dla ciebie. W podstawowej konfiguracji oferuje wydajność na niespotykanym poziomie. Jeśli interesują cię bardziej zaawansowane działania, to za stosunkowo niewielkie pieniądze możesz skonfigurować mega kombajn do pracy, a wszystko w kompaktowej obudowie mini.

Jeśli zaś jesteś osobą, która nigdy wcześniej nie Miała do czynienia z systemem macOS, to także jest to wymarzony komputer dla ciebie. Nie tylko jest śliczny i malutki, ale przede wszystkim tani. Ponosząc niewielkie ryzyko finansowe możesz sprawdzić, o co chodzi z tymi komputerami Apple. A jak już się do nich przekonasz, to taki Miniaczek wystarczy ci na lata.

Przyznam się Wam, że z dużym żalem pakowałem Mini Maćka do pudełka. Trzymając go w dłoni po raz kolejny zachodziłem w głowę, jak Apple udało się stworzyć tak malutki, tak wydajny a jednocześnie tak tani komputer.

Jeśli chcielibyście zapytać o coś związanego z działaniem Mac mini, piszcie śmiało w komentarzach. Jeśli tylko będę znał odpowiedzi, chętnie się nimi podzielę.

Logo Lantre Lab, które składa się z czarnego hasztagu, czarnego słowa Lantre oraz jasnozielonego słowa Lab wewnątrz jasnozielonego piktogramu przedstawiającego laptop.

17 komentarzy na temat “Test komputera Mac Mini z czytnikiem ekranu VoiceOver

  1. Dzięki za ten wpis. Poważnie się zastanawiam nad zakupem Maca Min, więc ten wpis spadł mi jak z nieba.

  2. Mam Maca mini M2 Pro w konfiguracji 16/512 i jestem mega zadowolony. W moim przypadku, istotnym czynnikiem przemawiającym za wyborem mini była jego cena. O ile dobrze pamiętam, to za Macbooka Pro z tą samą konfiguracją zapłacił bym ok 2 tys więcej. Oczywiście, mam świadomość, że w przypadku tego drugiego płacę za ekran, kamerkę, gładzik, klawiaturę itp. Rzeczy, których nie ma mini.
    Nie mniej ważne było jednak dla mnie i to, że ja ze swoim jabłkiem raczej nigdzie się nie przemieszczam. Miałem kiedyś Maca Pro i ciągle był praktycznie podpięty pod 27 calowy monitor gdyż coś jeszcze (chociaż bardzo mało) ale jestem na nim wstanie dostrzec. Osoby całkowicie niewidome może tego nie rozumieją, jednak ja chyba nie potrafił bym pracować z komputerem nie mając świadomości, że ekran jest przede mną. Pewnie nawet kiedy wzrok już stracę to i tak ekran będzie obecny 🙂
    Kolejna rzecz to zużywalna bateria. Stwierdziłem, że skoro i tak mac ma być podpięty ciągle do zasilania to jest mi ona do szczęścia niepotrzebna.
    Do gładzika przywyknąć nie zdążyłem więc i za nim nie tęsknię. Na macu też jakoś go wybitnie nie eksploatowałem.
    Zdecydowanie za to wolę swoją klawiaturę Logitech aniżeli klawiatury montowane w Macbookach. A jako, że podpięta jest bezprzewodowo to nie zawsze muszę siedzieć przy biurku 🙂
    I nie – mnie akurat brak czytnika linii papilarnych nie brakuje. Ale fakt, że hasło nie ma 20 znaków 😀
    Głośniki mam i zawsze miałem zewnętrzne więc tu problemu nie było.
    Jeśli natomiast chodzi o wydajność to generalnie nie narzekam. Irytuje mnie natomiast (a ma to miejsce przy każdej aktualizacji OS), że „ustawienia nie odpowiadają”. Ma to miejsce zawsze kiedy przechodzę przez pierwszy etap uaktualniania systemu związany z akceptacją. Mega mnie to wkurza ale na macu pro było dokładnie tak samo.
    Reasumując: dla mnie Mac mini jest świetnym rozwiązaniem. niezajmujący wiele miejsca, sensowny cenowo, wydajny. Leży sobie w cichości gdzieś na biurku i robi co do niego należy.

  3. Dzięki Wojtku za ten komentarz. Znam coraz więcej osób z dysfunkcją wzroku, które zdecydowały się na to rozwiązanie i tak jak ty są zadowolone.
    W tym wypadku spokojnie można podsumować – Maluch, ale wariat! 😉

  4. A i jeszcze odnośnie klawiatury Logitech. Mam tak samo. Uwielbiam moją pełnowymiarową mechaniczną klawiaturę Logitech z blokiem numerycznym. Oryginalna jest spoko, ale przy długiej i szybkiej pracy wolę mieć dobrze wyczuwalny skok klawisza. 🙂

  5. Też się nad nim zastanawiałem, ale ostatecznie wybór padnie prawdopodobnie na air 15 cali. A to dlatego, że nie posiadam żadnych zewnętrznych peryferiów. Musiałbym więc doliczyć klawiaturę z gładzikiem, jakieś sensowne głośniki, monitor na sytuację awarii VoiceOver, kamerkę o przyzwoitej rozdzielczości, jedynie mikrofon na początek mógłbym odpuścić skoro mam AirPods. I gdy tak to wszystko porachować, to mamy już niemal cenę Macbooka. A laptopa mogę np zabrać na wakacje, żeby wieczorem na mecz w hotelu zerknąć. Jeśli ktoś ma już peryferia do pracy i szuka jedynie jednostki komputerowej, to zakup Miniaka będzie świetnym rozwiązaniem. Ale nie posiadając tego wszystkiego, laptop nadal wydaje się lepszym wyborem.

  6. Wszystko prawda, pod warunkiem, że nie planujesz robić bardziej wymagających rzeczy. Pamiętaj także, że 15 cali jest wyraźnie droższe od modelu prezentowanego w artykule. W jego cenie spokojnie kupisz te wszystkie akcesoria.

  7. A ja mam z goła inne pytanie, lecz dotyczące twojego wpisu. Jak dodać do automatora skrót by można było konwertować wiele plików jednocześnie na wybrany format? To mnie zastanawia a przydałoby mi sie coś takiego.

  8. Moniko, odpowiem ci i to bardzo dokładnie. Ale nie teraz. Mam już przygotowany wpis na ten temat z dokładną instrukcją krok po kroku. Planuję go opublikować jako następny w kolejności.

  9. Moje rzeczy są tak zaawansowane, że nawet poczciwy Intel z 8GB RAM jeszcze sobie radzi. O wymianie myślę bardziej z chęci przyspieszenia uruchamiania aplikacji (na obecnej jednostce trwa to dość długo), a przy okazji część programów z iOS przydałaby się na komputerze. I też ten zestaw głośników w 15 calowym air kusi – sam nie miałem okazji dogłębnie przetestować, ale słyszałem dużo dobrego. A ponieważ zdarza mi się oglądać filmy na komputerze podczas wyjazdów, byłby to fajny plusik dodatni nowego sprzętu.

  10. Najważniejsze, że znasz swoje potrzeby i pod tym kątem patrzysz na wybór konkretnego modelu.
    Myślę, że będziesz bardzo zadowolony. W moim Pro mam ten sam zestaw 6 głośników i właśnie w trakcie oglądania filmów robią największe wrażenie. 🙂

  11. O tym kto co woli odnośnie komputerów można oczywiście długo. Jednak fajnie, że jest wybór, bo ile ludzi, tyle potrzeb lub gustów, a różnice między nimi bywają subtelne i płynne wraz ze zmianami trybu życia lub stanem wzroku. Mimo to mam pomysł na rozważenie lub skomentowanie nowego porównania, na które trudno trafić w internecie. Mianowicie: Mac Mini czy Apple TV…! Trochę mnie kują ograniczenia tvOS, nieco analogicznie, jak zegarka. Za to chętnie poczytam opinie zwłaszcza słabowidzących, bo co myśleć lub co można myśleć bez wzroku całkiem o Mini przy telewizorze, jako centrum rozrywki, to mniej więcej wiem l lub domyślam się. Gdyby ktoś w temacie skomentował, to z góry dzięki. Żeby kupić następne Apple TV, to musiałbym nie sam o tym decydować i mieć podpowiedziane coś, o czym nie pomyślałem. PS. A uniwersalne i fajne piloty na BT istnieją. PS2. Jakieś ustawienia obrazu i dźwięku w Apple TV są może łatwiej dostępne, ale czy istotnie używacie, czy zawsze domyślne ustawienia?
    Zaskoczyłem pomysłem? 🙂 I to jest pomysł na wymianę komentarzy o potrzebach, a nie licytacja Mini i ATV. Inny sprzęt, inna cena, więc w takim znaczeniu nie ma sensu porównanie – to jasne.

  12. Michale, myślę, że to bardzo fajny temat. Także w kontekście czy kupować osobno komputer i Apple TV czy jednego Mac Mini.
    Wiele osób mieszka w kawalerkach, gdzie liczy się każdy centymetr przestrzeni. Wg mnie taki Mac Mini mógłby z powodzeniem pełnić funkcję, zarówno domowego centrum rozrywki, jak i domowego komputera.

  13. Mnożąc rozważania, przypuśćmy, że mamy telewizor o jakiejś tam liczbie cali i w celu oglądania filmów, zdjęć itp. podłączamy do niego raz Apple TV, a innym razem Mac Mini. Ciekawe, ile tracimy w wielkości i przesłonięciach obrazu kosztem interfejsu użytkownika aplikacji Macowych względem interfejsu tych pod Apple TV. W jakimś celu jednak powstają aplikacje z uproszczonym interfejsem pod ATV, ale pytanie, czy jest w ogóle jakaś różnica w komforcie oglądania multimediów wizualnych, a jeśli różnica jest, to czy tak znacząca, że jest o co kopię kruszyć? Zgaduję, że może ewentualnie chodzić o wielkość obrazu dla filmu lub zdjęć, przesłanianie tego obrazu elementami interfejsu użytkownika i jakimś kontrastem lub nasyceniem kolorów. Nie bardzo zwracam uwagę na dostępne rozdzielczości w danych modelach Mini lub ATV, ale to byłaby chyba już ostatnia rzecz do wyjaśnienia. Ze spraw niewizualnych, dochodzi inne zarządzanie bezpieczeństwem. Na Mac Mini – bezpieczniej, ale mniej wygodnie, a ATV, zależnie od konfiguracji, ale jednak stanowi małą lukę do naszej prywatności.
    Pewnie, że małe powierzchnie mieszkania nie są rzadkością, ale mówimy o sprzętach tak drobnych, że dowolne inne ograniczenie w zakupie będzie poważniejszą przeszkodą niż to, że zabraknie nam powierzchni, choćby na półeczce pod sufitem. 🙂 Który sprzęt nie będzie za duży, jeśli nadgryziony będzie. 🙂 Oczywiście rozumiem, po co dwa, jak można jeden, nawet jeśli jest mały.
    Z góry dzięki za wszelkie odniesienia się do tematu, jeśli nie zdołam odpowiedzieć poniżej.
    PS. Jeszcze jedno, Mini, podobnie do ATV, chyba nie można zasilić USB, w szczególności power bankiem USB, więc to tak do zalet MacBooków. Szkoda, że w MB bateria nie jest w ekranie, a ekran nie jest łatwo odłączalne – wszystko przez te iPady. 🙂 Z ekranem urządzenie byłoby MB, a bez ekranu stawałoby się Mac Mini z klawiaturą i TouchPad. Ech… 🙂
    Pozdrawiam

  14. Ja tam się cieszę, że Apple nie robi sprzętu do wszystkiego. Bo to wiadomo do czego jest coś, co ma być do wszystkiego. 😉

    A mnie chodziło o wybór między kompem z ATV a samym kompem.

  15. Nie no, tak, otworzyłem drugi temat, jeśli to zaplątałem to przepraszam.
    Oczywiście, pierwsze to Mini w roli ATV. Podtrzymuję, że chętnie poczytam opinię większej liczby osób, jak to sprawdza się w ogóle, a w sensie wizualnym szczególnie.
    Drugi temat, to urządzenie do wszystkiego. 🙂 No i tu mamy odmienne zdanie, bo mnie marzy się takie coś, ale kompletnie nie ma na to szans, bo stracą wtedy sens iPad. Mnie do szewskiej pasji doprowadzają ograniczenia, np. iPhone, które wynikają głównie z marketingu. iPhone ograniczony jest względem iPada, a iPad względem Maca. Jako minimum zdjąłbym przynajmniej jedną z dwóch tych barier. A najchętniej miałbym iPhone z macOS, nawet jeśli miałby być 6 razy grubszy i mieć centymetrową ramkę wokół ekranu, a działać jak MacBook Air w podstawowej konfiguracji. Natomiast, jak już pisałem, nie ma żadnego realnego ryzyka, że takie coś powstanie.
    Zatem przepraszam, za ten drugi temat w stylu na „gdybanie”, co najwyżej do wymiany poglądów. Jedyne co, to ujawniło się, że mamy inne gusta lub potrzeby. Choć wiem, co może oznaczać, coś do wszystkiego, to jednak ograniczenia irytują, a podział urządzeń wynika z tego, czy jest stacjonarne, czy przenośne, a następnie, jak dużemu ekranowi jest dedykowane. Do wykonania gestów dotykowych wystarczy mi powierzchnia możliwie najmniejszego iPhone, a ekran w MacBooku jest dla mnie zwykłą klapą, której najchętniej pozbyłbym się. Natomiast największe możliwości programowe ma macOS i chętnie miałbym go zawsze pod ręką bez ograniczeń.
    Stąd pomysł na pierwotny temat moich komentarzy pod tym wpisem, aby zastąpić ATV Mac Mini, szczególnie, jeśli i tak zamierza się posiadać go, jako komputer domowy. Ciągle mile widziany przeze mnie feedback w sprawie doświadczeń wizualnych przy oglądaniu multimediów pod Mac Mini od każdego, kto będzie chciał się nimi podzielić. Chciałbym mieć pewność, że jeśli będę puszczał komuś widzącemu filmy i zdjęcia z macOS na telewizorze, to doświadczenia nie będą gorsze niż z ATV. Z góry dzięki dla osób, które potwierdzą lub zaprzeczą.
    W ramach rozszerzenia tematu, rozważam takie kwestie, jak zakładanie różnych kąt na tym Mac Mini, aby zróżnicować ustawienia i zachować prywatność choćby powiadomień itp.
    Mam nadzieję, że rzucane przeze mnie hasła w temacie, nie są próżne i zachęcają przynajmniej do refleksji w temacie, aby dobrze i sprytnie wybrać, optymalnie pod siebie.
    Pozdrawiam

  16. Jeżli ktoś potrzebuje urządzenia tylko do rozrywki to polecam Apple TV. Urządzenie jest małe, fajnie się je obsługuje i ma wszystko co mieć powinno. Aplikacje mają ograniczoną funkcjonalność ale w przypadku słabej dostępności jakoś można ją pilotem obsłużyć. Na komputerze klawiaturą jest gorzej. Minusem Apple TV jest brak portu USB, zatem nie podłączymy tu pendrive’a czy dysku zewnętrznego, by oglądać zdjęcia czy filmy. Z kolei jeśli ktoś chciałby mieć rozrywkę i komputer to zdecydowanie polecam Maca Mini – kupowanie obu tych sprzętów i podłączenie ich pod 1 telewizor mija się z celem. Najważniejsze to znać swoje potrzeby i wiedzieć co się chce kupić. Każde z tych urządzeń ma inne przeznaczenie i dobrze, bo jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego.

  17. W mojej opinii komputer to średni wybór do telewizora. W Apple TV menu jest znacznie prostsze – wybieramy materiał z listy i oglądamy. Z kolei wersje przeglądarkowe wielu serwisów VOD to droga przez mękę, zwłaszcza jeśli chcemy zmienić ścieżkę dźwiękową albo włączyć/wyłączyć napisy. Częściowo ten problem rozwiązują aplikacje na Maca przeniesione z iOS, tylko to rozwiązanie deweloper może w każdej chwili wyłączyć. Generalnie jak się uprzeć to wszystko można, ale gdybym miał oglądać streamingi wyłącznie z komputera, to wolałbym zrezygnować z ich oglądania.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *