Dziś będzie o mojej niedomyślności, zaćmieniu umysłu czy jak to tam nazwać. Generalnie chodzi o to, że przez kilka lat szukałem idealnej aplikacji na Apple Watch, która umożliwiłaby mi odnajdywanie porzuconego gdzieś w domu iPada. I tak, oczywiście znalazłem też takie programy, ale po pierwsze w większości były one w płatnej subskrypcji, a po drugie, te które rzeczywiście działały na zegarku, były niedostępne dla VoiceOver. Co więcej wymagały one dodatkowych rejestracji, zakładania kont i innych, jak się okazuje, zbędnych komplikacji.
Otóż jak to u Apple bywa, zazwyczaj najprostsze rozwiązania są najlepsze i po prostu działają. Problem tylko polega na tym, że przez tę prostotę trudno je dostrzec. I tak też było w moim przypadku.
Część znajomych obserwujących z boku moje przeszukiwania App Store w poszukiwaniu idealnej aplikacji pytało, dlaczego nie chcę korzystać z aplikacji Znajdź Mój iPhone? Odpowiedź zawsze była jedna – aby w ten sposób użyć programu, muszę sięgnąć po telefon lub komputer, a ja chcę lokalizować iPad z poziomu Apple Watch!
No i olśniło mnie dopiero wczoraj, gdy po raz trzeci przekopywałem mieszkanie w poszukiwaniu iPada. Po prostu z poziomu zegarka zapytałem Siri, czy mogłaby odtworzyć dźwięk na moim tablecie. W odpowiedzi stwierdziła, że zlokalizowała mój iPad w pobliżu, po czym upewniła się czy nadal chcę aby spróbowała odtworzyć na nim dźwięk. Jak tylko potwierdziłem moją prośbę, z pomiędzy poduch sofy dobiegły mnie popiskiwania iPada.
W ten oto sposób potwierdziła się stara prawda, że kto pyta, nie błądzi. Nadal jednak trzeba wiedzieć, kogo należy zapytać. 😃